wtorek, 26 maja 2009

Każdego dnia...




Każdego dnia
czekam ciągu dalszego.

Każdy dzień
otulam wdzięcznością.

Każde dziś
nieśmiało wyprzedza nadzieje.

Każde jutro
szczęście obraca we wczoraj.

A każde wczoraj
to coraz wspanialsze MY.

Nie drżyj, głupia!
Czas oswoić łzy szczęścia…

piątek, 22 maja 2009

Ideał


Pomyślałam sobie właśnie, że jeśli za długo dostaje się od życia pstryczki to w końcu nastąpić musi zwątpienie i rezygnacja. Mimo, że przez wiele lat usilnie trwało się przy własnym wyobrażeniu rzeczy idealnych to w końcu zgiąć się można pod ciężarem myśli, że trwanie w obronie starego ideału zatraciło swoje znaczenie a niekiedy i sens. Czasem po prostu uświadamiamy sobie, że utraciła sens nasza wizja ideału.

A czym właściwie jest ideał? To jedna z najbardziej indywidualnych i subiektywnych definicji, choć ubranych najczęściej w te same, zużyte, słowa, zdania i szablony. Każdy stwierdzi, że ideał, to rzecz doskonała, wzorzec do naśladowania, cel, dla jednych może on jednak przyjąć postać znanej gwiazdy filmowej, dla innych zaś okupionej śmiertelnym wysiłkiem budowli piramidy, czy po prostu „świętego spokoju”. Dobrze, że każdy ma swój idealny porządek rzeczy, można dzięki temu ciągle od nowa odkrywać drugiego człowieka lub siebie.

Indywidualna definicja ideału, jak człowiek, stale zmienia swoje oblicze, pod wpływem doświadczeń przejaskrawiając jedne a bagatelizując inne jego strony. O wiele większą niż kiedyś wagę przyłożę dziś do zdrowia, a zbagatelizuję, tak ważne jeszcze niedawno, przeświadczenie że muszę wypaść jak najlepiej w oczach innych. Bo dziś już wiem, że najważniejsza jest ocena prawdziwa, niekoniecznie korzystna, zgodna z moim oczekiwaniem.

Czy więc ugięłam się, czy po prostu, po raz kolejny w życiu, zmieniła mi się definicja rzeczy idealnych? Zawsze, kiedy uświadamiam sobie taką zmianę, czuję wewnętrzny niepokój, czy aby nie naginam swoich zasad, swoich ideałów, dla wygody czy z lenistwa. Odkrywam jednak, że fundament jak zwykle pozostał nietknięty, odświeżyłam jedynie elewację.

Przecież można wielką namiętność do pomarańczy porzucić dla truskawek, nie tracąc jednak istoty: soczystej świeżości smaku ;)

środa, 13 maja 2009

Mur


Och jakież to beznadziejne uczucie, kiedy po całym dotychczasowym życiu, w którym mogłaś sobie podporządkować wszystkich wokół, nagle trafiłaś na mur. Och jakie to beznadziejne, kiedy próbujesz wszystkich sposobów, uruchamiasz machinę manipulacji, wlewasz jad w uszy bliskich, wijesz się jak rajski wąż, zniżając się nawet do błagalnego aktu desperacji … i nic. Och jakie to beznadziejne. A jednak jakoś zupełnie nie jest mi przykro, że jest tak beznadziejnie…

Przykro mi dlatego, że życie zmusiło mnie do zbudowania muru. Mur rani nie tylko Ciebie. Mnie też. Choć pewnie z zupełnie innych powodów…

Mamy mowę, której można użyć roztropnie, o ile jeszcze wie się jak. Mamy prawdę, która otwiera drzwi i serca, o ile nie zapomniało się jej prawdziwego znaczenia. Mamy szczerość i zaufanie, które mogą zburzyć mur, o ile wcześniej ich nie zadeptano.

poniedziałek, 4 maja 2009

Oszczędzanie na metkę…



Całe życie kształtujemy swoje systemy wartości. Wdzięczna jestem jakiejś niewidzialnej sile za to, że mój ukształtował się w taki a nie inny sposób.

Wczoraj późnym wieczorem niemal cudem było znalezienie wolnego miejsca w pociągu osobowym, ostatnim, zbierającym majówkowiczów do domów a studentów do akademików. Komentarz P. uzmysłowił mi, co było „nie tak”. Jego słowa „co za ścisk, już chyba przyzwyczaiłem się do IC” wyraźnie pokazały mi pewien paradoks: my w byle jakich ciuchach, brudni po kilkudniowym rejsie, ale uśmiechnięci od ucha do ucha, którzy zazwyczaj wolimy komfort IC i nie żałujemy na to dodatkowych paru groszy, a wokół nas mnóstwo schludnych, w pokorze przyjmujących ścisk i dwugodzinne stanie, wielbicieli „znanych” marek odzieży…

Zdecydowanie wolę zaoszczędzone pieniądze przeznaczać na spędzanie czasu niż na metki i pozory.

BYĆ a nie mieć.